„A co, czyżby rodzaj ludzki miał pojąć wreszcie, że jest sam
I nic nad nim nie ma, powyżej niebo, a poniżej ziemia?
I czuć, że sam za siebie odpowiada? Miałby być choćby tak empatyczny,
Żeby się nie mordował i nie mnożył jak obłąkany??
Dać szanse sobie, swojej historii, innym gatunkom i Ziemi?
I raczej nawzajem się wkluczać niż wykluczać?
Rozmnożyć cztery kolory skóry i dwie płcie, znieść obcość,
Starość i młodość zbliżyć, bo nie ma ich już gdzie oddalać,
Dostatek zamiast bogactwa i nędzy; wszędzie trzeba zmiany
I odpowiedzialności,
Tak to wszystko widzę.
A co, może rodzaj ludzki miałby się widzieć swoim własnym sojusznikiem?
Mieć bliźnich w psie, i w małpie, i w żółwiu?
I nazywać się, jak jakaś gazeta, L Humanitare?”
Bożena Keff: „Utwór o matce i ojczyźnie” str. 71.